
Pisanie bloga i postów samą mnie zaskakuje. Bo często nie wiem danego dnia o czym napiszę. Zaczynam pisać i w trakcie pisania coś się wyłania. Czasem nie piszę przez kilka tygodni. Mam taką wolność, że mogę, ale nie muszę. Zaskakują mnie również reakcje na posty. Niektóre posty jakoś bardziej docierają ze swym przekazem, a niektóre nie. A ja nigdy nie wiem, jaki jest klucz. Po prostu wypuszczam to, co piszę w świat i uczę się nie przejmować liczbą lajków. Zaskakuje mnie czasem liczba komentarzy, czy intensywność emocji w komentarzach. Już wiem, jakie posty je wzbudzają i choć staram się unikać tematów powiązanych z polityką, to „czasami człowiek musi, inaczej się udusi”. Dzięki temu stykam się z różnymi sposobami myślenia, również osób wierzących. Pozostaję w przekonaniu, że możemy się nie zgadzać, ale mieć do siebie szacunek i chociaż próbować rozumieć inne punkty widzenia. Nawet jeśli ostatecznie one nas nie przekonują. Nawet jeśli każdy zostanie przy swoim zdaniu, dyskusja, dialog i nauka otwartości na drugiego człowieka są wartościami samymi w sobie. Czasem ktoś pisze, że ten post był właśnie dla niego/ niej i wtedy sobie przypominam, że to właśnie o to chodzi, że jeśli można zachęcić jedną osobę, to zawsze warto…